Myślę, że do czasu osiągnięcia pełnoletniości mógłbyś/powinieneś dowiadywać się więcej o prawosławnym chrześcijaństwie, poznawać prawosławie jeszcze dokładniej, szerzej i głębiej. Aby uspokoić Rodziców czy przekonać ich do swego postanowienia, próbuj dzielić się z nimi swą wiedzą o prawosławiu – niech się przekonaj, że większość chrześcijańskiej tradycji Wschodu i Zachodu jest jednak wspólna. Ich negatywne nastawienie może być spowodowane brakiem wiedzy na ten temat lub wprowadzającymi w błąd stereotypami czy uprzedzeniami. Trzeba je wyjaśniać. Wskazuje na to szczególnie ich reakcja na Twoje ikony. Życzę zatem wytrwałości i cierpliwości.
W przypadku marzeń o życiu monastycznym koniecznie trzeba upewnić się, że wynikają one z powołania do monastycznej drogi życia. Temu właśnie służy ‚instytucja’ nowicjatu w monasterach. Kandydat na mnicha zostaje przyjęty do wspólnoty monastycznej jako nowicjusz/posłusznik na ustalany przez przełożonego monasteru okres próbny. Zaczyna żyć zgodnie z monastyczną regułą monasteru – modli się, uczestniczy w nabożeństwach, pracuje jak wszyscy członkowie danej wspólnoty monastycznej – aby przekonać/upewnić się, nie tylko co do tego, że podoła trudnym wymaganiom życia w monasterze, ale też co do tego, że monastycyzm rzeczywiście jest jego powołaniem. O długości nowicjatu i ewentualnej gotowości posłusznika do przyjęcia postrzyżyn mniszych decyduje przełożony monasteru.
Aby wstąpić do monasteru trzeba być człowiekiem nie tylko pełnoletnim, ale również dojrzałym. Skoro matura jest ‚egzaminem dojrzałości’, warto ją ‚zaliczyć’. Ponadto, znam mnichów/mniszki, którzy realizację swego marzenia i powołanie do życia monastycznego ‚odroczyli’ do czasu ukończenia studiów. Tłumaczyli to chęcią/pragnieniem przyniesienia z sobą do monasteru jakiegoś konkretnego/solidnego ‚bagażu’ wiedzy i doświadczenia w jakiejś przydatnej nie tylko dla mnichów dziedzinie. Powiem więcej – w znanej w szerokim prawosławnym świecie dość licznej greckiej wspólnocie monastycznej niedaleko miejscowości Ormylia, wszyscy jej członkowie mają przynajmniej jeden doktorat…
Przygotowywać się do życia monastycznego można na różne sposoby. Czekanie na pełnoletniość/dojrzałość można wypełnić lekturą tekstów monastycznych/o życiu monastycznym (polecam teksty metr. Kallistosa „Królestwo wnętrza” i „Tam skarb twój, gdzie sercetwoje…”), , usilną pracą nad skupieniem podczas modlitwy. Uczestnictwo w nabożeństwach, misteriach/sakramentach i przysługiwanie są bardzo ważne i pomocne ale sugerowałbym również poświecić więcej uwagi i starania prawosławnej praktyce postu.
Marzenia się spełniają, ale trzeba im w tym pomagać… Życzę wytrwałości, spełnienia marzeń w zgodzie z powołaniem…
Bartku, zmiana wyznania to bardzo poważna decyzja i warto/trzeba się do niej dobrze przygotować i mieć pewność, że jest słuszna. Zapytałbym: jaki jest powód/powody Twoich rozważań o przejściu na prawosławie; na jakiej podstawie/dlaczego uznałeś, że jest to droga dla Ciebie; co wiesz o prawosławnym chrześcijaństwie, czy poznałeś je czytając o nim, uczestnicząc w nabożeństwach osobiście czy, jak to ostatnio stało się możliwe, za pośrednictwem telewizji czy internetu? Pytałbym o to, bo ‚szersza i głębsza’ wiedza o prawosławiu pomogłaby Ci w wyjaśnianiu członkom Rodziny powodów swojej decyzji i ewentualnym przekonywaniu ich o jej słuszności. Sugerowałbym, abyś się nie śpieszył i spróbował dowiedzieć się o prawosławiu jak najwięcej. Dobrze byłoby ‚doświadczać’ też prawosławia, uczestnicząc w nabożeństwach, ale czy to możliwe, skoro do cerkwi trzeba dojechać samochodem? Uważam, że powinna to być dojrzała decyzja i możliwe, że Rodzina będzie ‚upierała się’ przy tym, abyś tę ważna decyzję odłożył do czasu osiągnięcia pełnoletniości… Tymczasem możnaby próbować dowiadywać się więcej i informować Rodzinę o prawosławiu, bo powszechne bywają mylne i boleśnie krzywdzące stereotypy i uprzedzenia, które nie tylko zniechęcają ale mogą nawet ‚odstraszać’ od prawosławia. Wyjaśnienie tych ‚niedorozumień’ może ułatwić późniejsze ‚negocjacje’…
Skoro po tak skrupulatnej analizie odkryła Pani, że „to prawosławie jest właściwą drogą”, wypadałoby pójść tą drogą i dalej tą drogą podążać. Prawo jazdy i auto nie są do tego niezbędne, bo do cerkwi zapewne można dojechać autobusem albo jakąś „okazją”. Może łatwiej będzie dojechać do cerkwi, która jest nieco dalej? Warto dokonać rozsądnego pod różnymi względami wyboru przyszłej/docelowej wspólnoty parafialnej. Mądrości ludowe podpowiadają, że „dla chcącego, nic trudnego”… Aby rozpocząć „prawosławna drogę życia” trzeba do cerkwi jakoś dotrzeć, porozmawiać z duchownym(i), uzgodnić kiedy i jak miałoby to nastąpić, co jeszcze wypadałoby zrobić (przeczytać?, posłuchać?, upewnić się?). Sugerowałbym pogłębioną lekturę pozycji wskazanych w odpowiedziach na pytania o konwersję dostępnych w dziale „wiara”. Pomocne mogą okazać się również same pytania i odpowiedzi z tego działu.
Księga, która wskazuje, jakich produktów nie należy spożywać w czasie Wielkiego postu jest Typikon. Naturalnie nie ma tam „jadłospisu” na Wielki post, bo nie oto chodzi. Jeśli chciałby Pan zaspokoić swoją ciekawość na temat postu to w pewnej mierze może pomóc dokument „Ważność postu i jego wypełnienie dzisiaj”, który był przyjęty na Soborze na Krecie w 2016 r. (str. 102-106): https://side.chat.edu.pl/content/uploads/2018/03/SiDE-80_1_2017.pdf
Ponadto sugeruję sięgnąć do Ewangelii Mk 2,23-2,27 która jest czytana w sobotę po pierwszym tygodniu postu. Należałoby jednak interpretując w wersecie 27 zamienić słowo „sabat” na „post”.
Spróbujmy rozprawić się z tym dość obszernym zestawem pytań po kolei.
Cieszę się ze stwierdzenia, że ‘zadana’ lektura rzeczywiście dużo rozjaśnia.
1) „Ale czy to wystarczy?” Z pewnością to jeszcze za mało – to właściwie dobry początek.
2) „Czy mogę zrobić coś jeszcze?” Zdecydowanie tak. Trzeba żyć zgodnie z ‘wyczytanymi’ prawdami wiary, prawosławną Tradycją i praktyką. Najlepiej byłoby w związku z tym stać się częścią lokalnej parafialnej wspólnoty.
3) „Czy nie rozumiejąc wszystkich zawiłości, nie wyklucza mnie to z przystąpienia do Wspólnoty i bycia z Wami w jedności?” Zapewniam Cię, że wielu prawosławnych nie zna dokładnie historii Cerkwi i wspomnianych ‘zawiłości’. Tradycja chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu jest w absolutnej większości wspólna – to tradycja chrześcijańska (wspomnij porównanie nauczania Kościoła/Cerkwi do lornetki, która pokazuje drogę do królestwa Bożego). Wprowadzone na Zachodzie różnice w nauczaniu o tym, co w chrześcijaństwie najważniejsze (dogmat o Bogu w Trójcy Osób i Wcieleniu Syna Bożego) spowodowały rozłam, brak jedności wiary i w konsekwencji brak możliwości wspólnego sprawowania Eucharystii i innych misteriów. Różnic jest bardzo wiele, ale są ‘mniejszego kalibru’ i to nie one spowodowały rozłam. Można tu stwierdzić, że w większości są świadectwem bogactwa chrześcijańskiej Tradycji zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Przejście na prawosławie wymaga jedynie zdecydowanego odrzucenia tych właśnie najważniejszych dogmatycznych różnic/błędów w nauczaniu.
4) „Po czym odczuję, że to właściwy moment na konwersję?” Twoja wypowiedź wyraźnie sugeruje, że pragniesz wejścia we Wspólnotę, chciałabyś stać się jej częścią/członkiem/komórką, a to może nastąpić poprzez spowiedź i komunię właśnie. Czytając Twe słowa wspominałem liczne i długie rozmowy z konwertytami, którzy studiowali teologię prawosławną w Seminarium św. Włodzimierza w Nowym Jorku (w latach 1989-91 stanowili 50% studentów, a kilkanaście lat później było ich już ponad 85%). Opowiadali o rożnych początkach swej drogi do prawosławia, mniejszych i większych ‘zakrętach’, potknięciach i zwrotach, ale wszyscy wskazywali na ten sam ‘ostateczny’ decydujący argument – było to pragnienie pełnego uczestnictwa w Boskiej Liturgii i w eucharystycznej wspólnocie wiary. Będąc na Boskiej Liturgii pragnęli wraz z innymi członkami lokalnej wspólnoty przystąpić do misterium Eucharystii.
5) „Czy [konwersja] to grzech?” Pisałem już o tym wcześniej – „Przejście z rzymskiego katolicyzmu na prawosławie nie jest zmiana religii. To zmiana wyznania. Absolutnie nie rozpatrywałbym tego w kategoriach grzechu i jako powodu do „zatracenia”. Proszę poczytać pytania i odpowiedzi w dziale „konwersja”. Polecam m.in. wypowiedź z 03-10-2020”.
6) „Swojemu potomstwu chciałabym przekazać [wiarę] tak, jak rodzice prawosławni od urodzenia, czy będąc konwertytą zrobię to właściwie?” 7) „Czy tylko mój przyszły mąż (obecnie chłopak) będąc prawosławnym od zawsze ma pełne prawo do zagłębienia dziecka w Prawdy Wiary i inne zagadnienia?” Mam nieodparte wrażenie, że prawosławni „z wyboru”, przez to, że przygotowując się do przejścia/konwersji dużo czytali, zastanawiali się, pytali, szukali odpowiedzi, rozważali, porównywali, zmagali się z obawami i lękami, itp., itd., mogą wiedzieć o prawosławiu więcej niż „prawosławni od zawsze”… Najlepiej połączyć Wasze ‘siły i starania’ i przekazywać wiarę wspólnie, uzupełniać się nawzajem. Sama wiedza to nie wszystko – trzeba jeszcze „tego czegoś”… Niektórzy mówią/twierdzą, że „to coś” „wysysa się z mlekiem matki”, ale inni zapewniają, że „tym czymś” trzeba „nasiąkać” przez praktykowanie, trzeba tym żyć… To swego rodzaju „prawosławny etos”? Działając wspólnie poradzicie sobie.
Pytanie ‘bez numeru’ – „Jak powiem rodzinie, jak na to zareagują?” Można mówić „otwartym tekstem”, można też stopniowo ‘dyplomatycznie’ przygotowywać „grunt” do rozmowy na ten temat. Dużo/wszystko zależy od stanu/stopnia wiedzy/zrozumienia różnic i podobieństw, stereotypów i uprzedzeń. Nie znam sytuacji, więc nie podpowiem… Myślę że porównania do lornetki, mistrza i trzech uczniów mogą okazać się wielce pomocne. Najbardziej ‘przekonywujące’ może okazać się jednak żywe zaangażowanie, „życie wiarą” w odróżnieniu od biernego ‘praktykowania’.
8) „Czy to grzech odchodzić od pierwotnego wyznania?” – na to pytanie już odpowiedzieliśmy – zmiany ustawienia ostrości lornetki na lepszą nie powinna być postrzegana jako błąd… „Czy ci ludzie są w jakiś sposób postrzegani/traktowani inaczej?” Rożnie to może wyglądać. Zapewne może się zdarzyć postawa „ostrożności” granicząca z „nieufnością”, ale mam wrażenie, że prawosławni z wyboru przez wielu prawosławnych (w większościowo rzymskokatolickiej Polsce w szczególności, ale nie tylko) postrzegani są zwykle jako ludzie niezwykle odważni i godni podziwu. Ostrożność i nieufność (a może i niechęć) niektórych może budzić chociażby to, że dowiedzieli się/naczytali się/wiedzą o prawosławiu więcej/dokładniej niż „prawosławni od zawsze(?)”. Ponadto, bywają często bardziej zaangażowani w życie wspólnoty. Na Zachodzie nazywają to „syndromem konwertyty” – szczególnie tuż po przyjęciu prawosławia „tryskają” energią, entuzjastycznie wręcz uczestniczą w życiu wspólnoty. Ale podczas gdy jednych to niepokoi (bo uświadamia, że sami mogą/powinni robić więcej i ta świadomość ich niepokoi i zawstydza), dla innych to przykład do naśladowania – pobudza do wzmożonej aktywności w życiu Cerkwi. A tego nam wszystkim trzeba…
Radzę podjąć w końcu decyzję (bo chyba dostatecznie(?) długo już dojrzewa) i „pójść na całość”… W pierwszych wiekach chrześcijaństwa chrzest następował jedynie raz w roku – w Wielką Sobotę. Jednak aby w pełni uczestniczyć już w tegorocznych nabożeństwach (przeżywaniu) Wielkiego Tygodnia, do spowiedzi i Eucharystii (i do prawosławia) można przystąpić wcześniej…
Mnie z kolei niepokoi, że przez całe 4 lata nie zajrzała Pani do żadnej cerkwi w Polsce. Skoro wizyta w cerkwi w Gruzji spowodowała myśl o zmianie wyznania, to nawet z „czystej ciekawości” sprawdziłbym, czy nabożeństwo w Cerkwi w Polsce powoduje takie same wrażenie, czy też wypadałoby wracać/przenosić się do Gruzji na stałe(?). Większość, co prawda, jest wspólna dla wszystkich prawosławnych, są też jednak bardziej czy mniej subtelne różnice… np. różne języki nabożeństw, lokalne kulturowe tradycje, zwyczaje itp.
Zamiast martwić się „na zapas”, jak byłaby Pani przyjęta w danej lokalnej prawosławnej wspólnocie/parafii, spróbowałbym zlokalizować taką wspólnotę i sprawdzić „jak sprawy się mają”. Ogólnie rzecz ujmując prawosławie cechuje większa „otwartość” w nadmienionych kwestiach – np. dzieciom urodzonym w nieformalnych związkach nie odmawia się chrztu (dlaczego dziecko miałoby być „karane” za grzechy czy niedociągnięcia rodziców?), a rozwiedzeni nie są pozbawiani możliwości przystępowania do spowiedzi i komunii. Prawosławnym również różnie układa się współżycie, zdarzają się większe i mniejsze potknięcia, różne bywają „nastroje” w poszczególnych parafialnych rodzinach, ale przecież „na wszystko jest sposób”. Jeżeli coś „szwankuje”, warto próbować to naprawić. Być może wystarczy jedynie „naoliwić mechanizm” i sprawa ruszy z miejsca. Ponadto, warto pamiętać, że nawet w przypadku dobrych relacji, dobrego nastawienia lokalnej wspólnoty, też trzeba nad tym pracować. Starożytna chińska mądrość ludowa ostrzega, że płynąc łodzią pod prąd rzeki, aby utrzymać się w tym samym miejscu, też trzeba wiosłować. Angielska z kolei i bardziej współczesna mądrość stwierdza, że stojąc w miejscu, cofamy się – gdy stoję w miejscu, świat wokół pędzi do przodu ostatnimi czasy coraz prędzej i zostaję z tyłu… Aby stać się częścią jakiejkolwiek społeczności/wspólnoty, trzeba chyba najpierw ją znaleźć/wybrać, a następnie do niej wejść – bezczynne czekanie „na uboczu” na zaproszenie może być długotrwałe i nużąco zniechęcające. Trzeba działać (wprosić się?) i pobudzać do działania (prowokować otwartość, w razie jej brakuje). „Bo do tang trzeba dwojga…” Jeśli pojawia się tutaj Pani stwierdzenie: „Wiśta wio – łatwo powiedzieć”, odpowiem angielską mądrością ludową: „No pain, no gain”… a po naszemu dodam: „łatwo przyszło, łatwo poszło”. Jeśli tymczasem ciągle coś „nie gra”, może warto zapisać się na „kurs tańca” – instruktor/trener/specjalista podpowie, jak bezpiecznie stawiać kolejne kroki… Życzę odwagi, śmiałości, wiary, nadziei, ufności, trafności wyboru i niezwłocznej wizyty w najbliższej(?) cerkwi…
Odpowiedzi na Twe pytania o konwersję znajdziesz we wcześniejszych wypowiedziach dostępnych w dziale/kategorii konwersja, polecam szczególnie tę z 03-10-2020 (obecnie na początku strony 4).Gdy czytałem, jak przeżywasz „niemożność przystąpienia do sakramentów”, czujesz „wewnętrzną tęsknotę” gdy widzisz jak inni przystępują do Pryczastia, wspominałem o długich rozmowach z konwertytami – „prawosławnymi z wyboru”, studentami Prawosławnego Instytutu Teologicznego św. Włodzimierza w Nowym Jorku. Stanowili wtedy (1989-1991) ok. 50% studentów (kilkanaście lat później było ich już ponad 80%). Opowiadali o tym, jak zetknęli się z prawosławnym chrześcijaństwem, jak wyglądały ich dalsze drogi – bywały dłuższe i krótsze, mniej czy bardziej kręte czy zawiłe – ale wszyscy mówili o tym samym, gdy dochodziło do stwierdzenia, co ostatecznie pomogło/zdecydowało w podjęciu decyzji o zmianie wyznania i przejścia na prawosławie. Dla wszystkich była to Boska Liturgia – byli na niej obecni, ale nie mogli w niej w pełni uczestniczyć. Cierpieli przez to, że nie mogli wraz ze wszystkimi przystąpić do komunii – do było nie do zniesienia i okazywało się decydujące. Myślę, że jesteś na dobrej drodze…Życzę owocnej, pomocnej i przekonywującej lektury. Powinna pomóc w rozmowach z członkami Rodziny i przekonaniu ich, że nie odrzucasz Boga, ale Go odnajdziesz…
Podejrzewam, że duchowni będą wskazywali na potrzebę używania imienia tego z Bierzmowania. Znam jednak wiele osób z Cerkwi serbskiej czy rumuńskiej, którzy otrzymali na chrzcie imiona, których nie ma w naszych spisach. Nikt im nie nakazywał zmiany imienia i przystępują do Eucharystii z tym, które zostało im nadane. Swoją drogą św. Gracjan to biskup Tour (Galia) i męczennik z III w. Formalnie więc powinien być zaliczony do świętych również w Kościele prawosławnym. Ten argument można używać jeśli zdecydujesz się na używanie imienia Gracjan.
Myślę, że warto poczytać nieco więcej (np. Bp Kallistos Ware, „Kościół prawosławny”, „Człowiek jako ikona Trójcy Świętej”, „Królestwo wnętrza”, „Misteria uzdrowienia”; Hilarion Ałfiejew, „Misterium wiary”). Mógłbyś też pójść w Łodzi do cerkwi. „Przyjdź i zobacz”. W prawosławiu bardzo ważne jest nabożeństwo (prawe, właściwe oddawanie chwały Bogu). Aby lepiej (w pełni?) to zrozumieć, przeczytaj pierwszy rozdział „Królestwa wnętrza”. W cerkwi będziesz mógł zagadnąć wiernych lub duchownych, którzy pomogą znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania. Myślę, że warto również dokładniej zapoznać się z tutejszym „archiwum” pytań i odpowiedzi.
Owocnej lektury i skutecznych poszukiwań