W naszej Cerkwi może tak być, że rodzicami chrzestnymi dziecka są osoby będące w związku małżeńskim.
Szanowna Pani i Panie, które będą czytać tę odpowiedź. Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie jak wygląda wasze życie w tym „nieczystym okresie”. Myślę, że wy wiecie najlepiej jak to wygląda, dlatego, że same tego doświadczacie i w różny sposób rozwiązujecie ten „problem”. Nasza Cerkiew zaczerpnęła w naturalny sposób wiele zwyczajów z Judaizmu, chodziłoby przede wszystkim o nabożeństwa i strukturę liturgiczną, ale wiele też zwyczajów odrzuciła. Wśród przepisów (czy zwyczajów), które znalazły swoje miejsce w Cerkwi jest też problematyczna kwestia „nieczystości kobiety”, która ma się niestety dobrze i wiele osób przywiązuje do tego duże znaczenie. Zagadnienie to należałoby rozpatrzeć w nieco dłuższy i bardziej kompletny sposób i spróbować odpowiedzieć na pytanie: dlaczego osoba (kobieta) z powodu naturalnego i biologicznego cyklu jest wykluczona z życia Cerkwi? Cerkiew uczy nas o potrzebie czystości duchowej człowieka, czyli życiu w cnocie i nie popełnianiu grzechów. Tutaj natomiast mamy do czynienia z odsunięciem z powodu naturalnego funkcjonowania organizmu ludzkiego. W przyszłości może uda nam się głębiej sięgnąć do tej problematyki. Dzisiaj natomiast odwołam się do słów św. Jana Chryzostoma, który radził, w przypadku, kiedy osoba (kobieta) przystępuje codziennie do św. Eucharystii, aby biologiczna prawidłowość nie zakłócała jej życia duchowego, tj. odsuwała od św. Czaszy. Myślę, że w tym duchu należałoby interpretować i szukać odpowiedzi na to pytanie.
Wydaje mi się, że nie będzie problemem ze strony Cerkwi, aby osoba, która była wcześniej w związku małżeńskim, teraz zaś jest po rozwodzie cywilnym była świadkiem na ślubie. Jasnych ukazań nie ma na ten temat. Ważnym jest aby ta osoba była pełnoprawną i ochrzczoną. Sugerowałbym aby o tym wcześnie porozmawiać z proboszczem parafii gdzie będzie udzielany sakrament. Czasem duchowni mogą mieć własne zapatrywania, ale ogólnie nie powinno to być problemem.
Zarówno osoba po rozwodzie może być Ojcem chrzestnym jak też nie ma przeszkód aby kobieta w ciąży była Matką chrzestną. Najistotniejsze jest aby osoby te były wyznania prawosławnego.
Imię Gustaw raczej nie jest nadawane na Chrzcie. Chociaż właściwie można byłoby, gdyż nosił to imię jeden ze świętych szwedzkich, w okresie sprzed podziału Kościoła. Duchowny na parafii może jednak zaproponować podobne imię do Gustawa.
Imię Fabian może być nadawane na Chrzcie. Słowiański odpowiednik to Fawij, który był męczennikiem i biskupem rzymskim żyjącym w III w.
Pańskie wywody są właściwe. Chociaż jasnych reguł nie ma w jaki sposób osoba świecka powinna czynić znak Krzyża nad posiłkiem czy w innych sytuacjach, zwyczajowo powinny to być złączone trzy palce jak do żegnania się. Inna forma, o której wspomina się w pytaniu jest raczej zarezerwowane dla duchowieństwa.
W naszej Cerkwi takich imion raczej nie nadaje się na Chrzcie. Laura jest to imię męczennicy z Hiszpanii z VIII w. i właściwie można byłoby je nadawać w czasie Chrztu. Wiem, że niektórzy duchowni chrzczą Liwia lub Larysa, natomiast rodzice nazywają Laurą. Aurelia natomiast jest świętą z późnego okresu. W Cerkwi rumuńskiej takie imię jest nadawane, u nas raczej nie.
Niestety w Prawosławiu imię Franciszek nie jest nadawane na Chrzcie.
Pytanie, szczególnie jego druga część brzmi dojść jurydycznie i właściwie w Kościele prawosławnym w ten sposób nie jest ono stawiane. Oczywiście rozwód jest rzeczą niedobrą, zarówno z punktu widzenia duchowego jak i ze społecznego. Jest on konsekwencją zaniku miłości (przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele) co prowadzi do rozpadu związku. W Prawosławiu nie ma rozwodu jako takiego, istnieje natomiast pewna forma administracyjnego postępowania, która jest nazywana „zdjęciem błogosławieństwa”. Osoba (lub osoby), której związek małżeński rozpadł się nie jest i nie może być piętnowana. Czasem jednak wina jednej strony jest ewidentna. Wynika ona z popełnionego grzechu (zdrady, cudzołóstwa lub in.). Takie postępowanie może być oczywiście sankcjonowane przez Kościół. Ale sam fakt bycia rozwodnikiem nie stawia osoby poza Kościołem. W ten sposób trudno jest mówić o rozgrzeszaniu. Grzech może zaistnieć jeśli taka osoba po rozpadzie małżeństwa prowadzi rozwiązłe życie, które jest niezgodne z nauką Kościoła, ale to już jest odrębny temat. Myślę, że rozwód jest traumą dla obydwu stron. Kościół wspomaga i zabiega o zachowanie związku małżeńskiego, natomiast jeśli już dojdzie do rozpadu małżeństwa, to należałoby postępować tak by osoba nie opuszczała Kościoła, lecz w nim pozostawała. Życząc wiele miłości.